Kilka przemyśleń o wychowaniu...

Cieszę się, że spodobał się Wam wczorajszy przepis.
O tak tarta brokułowa to jest to.
 Tatra w ogóle...
Będzie więcej przepisów.
Niebawem pod nóż idzie brukselka.
Nie lubicie?
Ja nienawidziłam. Do niedawna...
Nie o tym jednak miał być ten post, ale pozwoliłam sobie na ta dygresję, bo nie mam czasu odpowiadać na Wasze komentarze, co, mam nadzieję, mi wybaczycie...

Dziś o wychowaniu.
Nie lubię tego słowa.
Kojarzy mi się z tresura...
Co nie znaczy, że jestem za tzw. "wychowywaniem bezstresowym", brakiem wzorców, zasad czy za puszczaniem dziecka samopas w oczekiwaniu, że się samo ukształtuje.
Bo, że się samo ukształtuje to raczej oczywiste.

Moje podejście do wychowania zawdzięczam pewnie studiom i ksiażkom, zwłaszcza jednej (tej tutaj). 
Otóż mnie wychowanie kojarzy mi się z "układaniem", dopasowywaniem dziecka do własnych potrzeb.
Tak jak z psem (proszę się nie obrażać za to porównanie), którego zapisuje się na tresurę, po której grzecznie siada, aportuje, podaje łapę i idzie koło nogi. 
Wszystko to ku uciesze dumnego właściciela.
Tyle, że dziecko to nie pies.
Ma swoje zdanie i prawo do bycia niezależnym.

Zamiast określenia "wychowanie" wolę "kształtowanie".
Tak jak rzeźbiarz podczas pracy musi brać pod uwagę właściwości materiału, tak i rodzic musi liczyć się ze zdaniem dziecka, z jego prawem do podejmowania decyzji, z jego niezależnościa, osobowościa...
Czy to znaczy, że powinniśmy się podporzadkować dziecku?
Oczywiście, że nie.
To my powinniśmy ustalać reguły, bo to daje dziecku poczucie bezpieczeństwa.
Niemniej jednak reguły te nie powinny uprzedmiotawiać dziecka.
I naprawdę, nie koliduje to z koniecznościa wymagania od dziecka pewnych rzeczy.

Czy jako rodzic mam prawo do zmuszania dziecka do samodzielnego zasypiania, badź do zasypiania tylko dlatego, bo "już pora"?
Czy mam prawo do zmuszania do jedzenia potraw, których nie lubi "bo sa zdrowe", albo do jedzenia na siłę "bo to pora obiadu"?
W końcu czy mogę zmuszać do bycia posłusznym?
Mogę tego wymagać, ale wówczas kiedy i ja respektuję dziecko.

Nie ma nic za darmo...
Dziecko będzie takie jakim je ukształtujemy, a może raczej będzie takie, jakie się ukształtuje pod wpływem naszego wizerunku i zachowania?

Bo kształtowanie dziecka (tudzież wychowywanie - jak kto woli) powinno odzwierciedlać słowa Konfucjusza...

Powiedz mi, a zapomnę.

Pokaż – zapamiętam.
Pozwól wziąć udział, a… wzbudzisz we mnie pragnienie.



Anjamit